Grupa terapeutyczna opisana w książce "Być kobietą i nie zwariować" - poradniku Katarzyny Miller i Moniki Pawluczuk - nigdy nie istniała. Istnieje natomiast jej terapeutka - Katarzyna. Reszta, jak piszą autorki została trochę zmyślona, trochę przerobiona, skompilowana z wielu wykładów, sesji grupowych i indywidualnych, z wielu Być fit to znaczy mieć dobre samopoczucie. Podobać się sobie. Dysponować takim zapasem energii, by móc bez przeszkód cieszyć się życiem. Bez popadania w skrajności. Bo o naszym zdrowiu decyduje nie tylko zdrowe ciało, ale i zdrowy umysł. Taki, który nie pogubił się na krętej drodze do ideału. Nie można bać się rozmowy o swoich lękach i ograniczeniach. Jednym z nich jest przekonanie, że „nikt nie zrobi tego tak dobrze jak JA”. Od tego już tylko krok do podpuchniętych oczu, przemęczenia, rozdrażnienia i ostatecznie także niezadowolenia, nie tylko z bliźnich, ale i z siebie. Inaczej nie znaczy gorzej BYĆ KOCHANKĄ - Netkobiety.pl Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy 🔔https://bit.ly/subskrybuj_Michała_Wiśniewskiego - subskrybuj mój kanał i bądź na bieżąco z nowościami!Czy można być jednocześnie rodzicem i . Jak być sama i nie zwariować ? Coż, dobre pytanie ! W tym wpisie zastanowie się nad tym, jak tak naprawdę czuje się ktoś, kto skończył związek i nagle został sam. Pewnie niektórzy zastanawiają się: "Pewnie zerwał z nią chłopak i biedulka rozpacza."Z jednej strony to prawda: nie jestem już "zajęta" i to prawda, rozpaczałam. Czas przeszły, mam nadzieję, że dokonany, ale czasami wydaje mi się, że tak nie jest. Zerwaliśmy dość nagle: chłopak wyjechał na studia i chyba zachciało mu się skosztować studenckiego życia w czym pewnie przeszkadzałabym mu, więc doszło do tego, że kolejny raz jestem singlem. Oczywiście wyjaśnienie było zupełnie inne: cała wina spadła na mnie, jako na tą nieczułą i nie rozumiejącą jego potrzeb. Okej, to jego punkt widzenia. Nie zmienie tego. Bardziej chciałabym podumać nad aspektem tego, jak ze związku, ze świadomości, że jesteś z kimś, teoretycznie na kimś możesz polegać, przechodzisz do stanu, gdzie... nagle nie ma kogoś, kto by potrzymał Twoją dłoń, gdy masz zmartwienia. Nagle nie ma kogoś o kim mogłoby się pomyśleć, gdy poczułoby się samotnym. Dużo ludzi ma przyjaciół. Mam to szczęście, że rownież ich mam, ale czasami taki przyjaciel nie wystarcza, bo chciałoby się mieć świadomość, że ktoś Cię kocha, widzi w Tobie coś, czego nie potrafią dostrzec inni. Rozmawiając z innymi osobami, które były w związkach, zauważyłam, że dużo ludzi, chciałoby być z kimś znowu. Nieważne czy się spażyło czy nie. Chciałoby czuć wsparcie, miłość. Czasami będąc sama w pokoju, parku, na jakimś zebraniu zastanawiam się, jakby to było, gdyby ktoś mnie teraz przytulił, potrzymał za rękę... Oczywiście, nie można popadać w ciągłą nostalgię. Nie o to chodzi, to by się robiło naprawdę dziwne. Jednak czasami takie myśli przychodzą mi do głowy. Co wy myślicie o tym ? Czy wariowaliście po zerwaniu, chciałyście zrobić coś głupiego, czy może po chwili rozpaczy przeszliście z tym do porządku ? Jakie są wasze przemyślenia na ten temat? Trochę chaosu wprowadziłam,do moich myśli, ale mam nadzieję, że są one w jakimś stopniu zrozumiałe. Czekam na jakikolwiek odzew. Wasza, Nie musisz mieć doświadcznia, znać na pamięć całej kamasutry ani też być specjalnie wygimnastykowana, aby być dobrą w łóżku. Co tak naprawdę znaczy `być kochanką idealną`? Nie musisz mieć doświadcznia, znać na pamięć całej kamasutry ani też być specjalnie wygimnastykowana, aby być dobrą w łóżku. Chodzi jedynie o to, by umieć sprawić przyjemność drugiej osobie i samej nauczyć się, jak czerpać satysfakcję z seksu. 1. Nie oceniaj Nigdy nie oceniaj fantazji seksualnych swojego partnera. Ty także bądź w tej kwestii otwarta, przełam się i wyznaj, o czym marzysz. Pamiętaj także o tym, że to tylko fantazja. Nie musisz nic robić wbrew sobie! 2. Bądź kreatywna Kreatywność jest bardzo istotna w łóżku. Seks w niespotykanych miejsach i chęć próbowania nowych rzeczy zawsze podkręcą atmosferę. 5. Próbowanie nowych rzeczy Nigdy nie dowiesz się, czy jesteś dobra w łóżku, jeśli wciąż będziesz powielać te same schematy. Czasami warto zaszaleć. Zaryzykujemy nawet stwierdzeniem, że wielu rzeczy w seksie (choć oczywiście nie wszystkich) warto spróbować choć raz w swoim życiu. Jeśli ufasz swojemu partnerowi i go kochasz, może warto zaryzykować i zapytać samą siebie - dlaczego nie? 6. Poznaj swoje ciało Aby móc pokierować swojego partnera, najpierw sama musisz poznać swoje ciało i dowiedzieć się, co sprawia ci przyjemność. Kobiety często zapominają, jak dużo satysfkacji płynie z masturbacji, szczególnie gdy są w stałym związku. Wielu specjalistów uważa zaś, że dzięki temu możesz polepszyć swoje życie seksualne. 7. Bądź pewna siebie Pewność siebie ma kluczowe znaczenie w łóżku! Przypomnij sobie najlepszy seks w swoim życiu. Jaki był twój partner? Na pewno pełen entuzjazmu i pasji. Możemy się założyć, że nie prosił cię o zgaszenie światła w obawie przed tym, że zobaczysz go całego zupełnie nago, ani też nie narzekał na swoją fałdkę na brzuchu. Mężczyźni nie przykładają uwagi do takich rzeczy. Dlaczego więc my to robimy, tracąc przy okazji całą przyjemność? 3. Myśli na temat seksu Oczywiście nie chodzi o to, aby zmuszać się do sprośnych myśli. Fantazjowanie wpływa jednak bardzo pozytywnie na nasze libido. Dlatego kiedy tylko najdą cię sprośne myśli, nie wypieraj ich. Pozwól sobie na odrobinę takiego relaksu w ciągu dnia. Gwarantujemy, że dzięki temu na pewno wróćisz do domu bardzo podekscytowana! 4. Przedkładanie cudzych potrzeb nad własne Oczywiście, twoje potrzeby także są ważne! Warto jednak traktować swojego partnera w łóżku tak, jak sama chciałabyś być traktowana. Dlatego staraj się robić swojemu ukochanemu niespodzianki. Mamy tu na myśli choćby seks w jego ulubionej pozycji, poranne igraszki (które uwielbia większość facetów) czy miłość francuską. 8. Trochę hałasu i szaleństwa Nie bój się być spontaniczna w łóżku! Jeśli czujesz się cudownie, daj się temu porwać. Tym samym pokaż swojemu partnerowi, że jest ci dobrze! Wielu mężczyzn narzeka na to, że ich kobiety zachowają się w łóżku zbyt cicho. Równocześnie, nigdy nie udawaj, że seks sprawia ci przyjemność, jeśli jest całkowicie odwrotnie. To nie ma sensu. Chodzi przecież o to, abyście oboje czerpali z niego satysfakcję. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia Będąc normalną kobietą po 40 – tce, rozwiedzioną postanowiłam poszukać sobie faceta, zalogowałam się wiec na portalu randkowym. Po kilku dniach na moim koncie był ogrom nieprzeczytanych wiadomości. Po wstępnej selekcji odpadli żonaci, zamieszkali dalej niż 10 km od mojego miasta, robiący takie błędy ortograficzne , że włos na głowie stawał dęba. Jeden z panów, rozwiedziony, szukający miłości, 4 lata starszy podał mi numer telefonu, więc postanowiłam iść za ciosem i zadzwoniłam do niego. Rozmowa toczyła się gładko, miał miły, ujmujący głos, więc umówiliśmy się w weekend na randkę. Tydzień zleciał szybko, dużo rozmawialiśmy przez telefon, pisaliśmy SMS-y, w końcu nadeszła sobota, dzień umówionej randki. Ubrałam się elegancko, bez dekoltów i tym podobnych, wybrałam dyskretne perfumy, wdziałam wysoki obcas i w drogę. Serce mi waliło, bo nie miałam doświadczenia. Pan z wielkim bukietem kwiatów, z pięknym uśmiechem przywitał mnie szczerze, w rękę cmoknął. Fajny facet – pomyślałam, usiedliśmy w kawiarence i zaczęliśmy rozmawiać. Pani podała kartę, miałam ochotę na kawę, więc na tej stronie karty się skupiłam, jednocześnie rozmawiając z nowym adoratorem. Od jak dawna jesteś rozwiedziony – zapytałam, jeszcze nie jestem – padła odpowiedź, ale jesteś tak wyjątkową kobietą, że rozwiodę się w 5 minut. Oczy wyszły mi z orbit, na parę minut straciłam oddech i wydukałam do kelnerki – a to butelkę wina poproszę. Adorator się rozwijał, opowiadając, jak to cudownie będzie nam razem, jakie to wyjątkowe chwile przeżyjemy, a ja piłam i piłam. Myślałam, że szok wynikający z jego kłamstwa, po kilku lampkach wina minie, a tu nic. Wytrzymałam może z godzinę, a potem zwiewałam tak szybko, że nogi mi prawie wyskakiwały z nowych szpilek (i tak było nieźle po takiej ilości alkoholu). Do domu wróciłam z ogromnym niesmakiem i postanowiłam zrobić przerwę w randkach, zająć się ukochanym sportem, psem, córką czymkolwiek byle jak najdalej od facetów. W takim to oto postanowieniu tkwiłam dobre dwa tygodnie, a potem mnie podkusiło, żeby zajrzeć na portal. Tam skrzynka odbiorcza pękała od wiadomości, od żonatych, wolnych, łysych i tych z brodą. Lektura zajęła mi dobrą godzinę, po czym wybór padł na Wiesia, podobał mi się jego styl pisania, profil, więc postanowiłam zaryzykować. Randka jak zawsze miała się odbyć w weekend, do tego czasu pozostawały nam rozmowy i SMS-y. Miał miły głos, poukładane w głowie, bardzo inteligentny, to jest to – pomyślałam, nie mogąc doczekać się soboty. Jak sarenka poleciałam w sobotni wieczór na randkę, już z daleka widziałam fajnego faceta z olbrzymim bukietem kwiatów, serce biło coraz szybciej… Podeszłam do Wiesia, ten w eleganckim garniturze, czyściutki i pachnący podał mi ten wielki bukiet i zaprosił do kawiarni. Byłam oczarowana, jej wreszcie spotkałam księcia z bajki, już teraz będziemy zawsze razem. Wszystko było piękne, czarujące do momentu aż zauważyłam, że mój ukochany ma… duże braki w uzębieniu. On gadał, a ja się zastanawiałam, jak go zapytać gdzie ma zęby, w końcu zebrałam się w sobie i pytam – dlaczego masz takie braki w uzębieniu. Mój luby wcale niezrażony gromko krzyknął – ty się nie martw mam w domu. Teraz to mnie szczęka opadła, z grzeczności wysiedziałam jeszcze trochę, potem wymawiając się chorą babcią (obydwie już nie żyją) uciekłam z kawiarni. Spocona jak mysz wróciłam na rodzinne włości i obiecałam sobie, że nigdy więcej, zostanę starą rozwódką z psem na głowie, trudno, życie toczy się dalej. Po tych dwóch adoratorach zrobiłam parę tygodni przerwy i może przestałabym już chodzić na randki, gdyby nie spotkanie z koleżanką. Zapytała mnie, dlaczego jestem sama? Opowiedziałam jej o dwóch randkach, myśląc, że zrozumie i współczucie pojawi się na jej twarzy, ale gdy na nią spojrzałam, zobaczyłam…przerażenie! Oj kochana – zagdakała koleżanka, ty wiesz, że wszystkie samotne kobiety to dziwaczeją na starość i żyją w okropnej biedzie, zawsze co dwie emerytury to nie jedna! Zbladłam. Zobaczyłam siebie starą, chorą, pomarszczoną i umierającą z głodu. Matko Święta! To ja muszę teraz łapać byle portki, co się trafią, bo inaczej śmierć głodowa, Alzheimer, parkinson. Przerażona tą wizją pobiegłam do komputera i umówiłam się z jakimś Frankiem. Trochę za niski, trochę za stary, oj nieważne, dodatkowa emerytura będzie, śmierć głodowa mnie nie będzie czekać. Poleciałam na randkę prawie na skrzydłach, a Franek miał z 65 lat, złotego zęba, pachniał niezbyt ładnie, więc nawet złoty ząb mnie nie przekonał. Uciekłam lotem błyskawicy w butach z 17 cm obcasem, z rozwianym włosem i obłędem w oczach. Po powrocie do domu doszłam do pewnych wniosków, kochane kobietki, jeżeli chcecie poznawać facetów na portalach randkowych, to uważajcie. Tam roi się od różnego rodzaju oszustów. Uważam, że na randki z panami poznanymi przez portale randkowe mogą chodzić tylko silne kobiety, umiejące być same i znające swoją wartość. Różnorodność kobiet na portalu sprawia, że panowie przeskakują z jednej kobiety na drugą, a czasami trzymają się kilku kobiet jednocześnie. Pamiętać też trzeba o całej masie facetów mających żony bądź będących w związkach. Nie chcą tracić rodzinnego ciepełka, ale w ramionach kochanki chętnie by zapomnieli, że żona do łóżka kładzie się w wałkach i koszuli flanelowej jak ze starej babci zdjętej. Ku przestrodze dla innych kobiet, jeśli randkujesz z nieznajomymi, uważaj na oszustów, kłamczuchów, najpierw naucz się być sama z dużym poczuciem własnej wartości, a dopiero potem się umawiaj ! Tymczasem ja…znowu idę na randkę z Ronaldo (co za ksywa), zapowiada się niesamowicie, starszy o 5 lat, rozwiedziony, bardzo, bardzo przystojny. Piszemy i rozmawiamy tak długo, że świat przestaje istnieć, jego głos jest niesamowity. W razie, gdyby randka nie wyszła i zacznie mi grozić śmierć głodowa na starość z powodu tylko mojej emerytury, zakupiłam milion książek o finansach, czytam też blogi o tej tematyce, a nawet założyłam konto oszczędnościowe, muszę być na samotną starość przygotowana. O tym, jak wypadła moja randka opowiem w następnym odcinku… Wybrane specjalnie dla Ciebie: Pomysł na fit śniadanie, bo zdrowe śniadanie to podstawa! Tymianek, zdrowy, ale niebezpieczny – SPRAWDŹ dlaczego! Pochrzyn jako zdrowy dodatek do dań 3 przepisy na rosół. Przepyszny i zdrowy rosół idealny na zimne dni! 5 zdrowych, pożywnych i szybkich przepisów na śniadanie z bananem. Sprawa jest jasna i oczywista, bo przecież Pan Jezus jasno mówi na temat nierozerwalności małżeństwa. Nie może być dwóch zdań: związek małżeński jest święty i nierozerwalny. Niestety w dzisiejszych czasach wielu nie chce respektować prawa Bożego. Chcę zacząć od tego, że do nikogo nie żywię urazy, wszystkim z serca przebaczyłem i mam nadzieję, że te osoby również wybaczyły lub wybaczą mi wszystko, w czym zawiniłem lub zbłądziłem. Piszę to świadectwo jedynie po to, by ostrzec mężczyzn i kobiety niszczących święte więzi małżeńskie przed tym fatalnym błędem. Jestem przekonany, że gdyby obecna kochanka mojego taty nie weszła z nim w związek, życie całej naszej rodziny wyglądałoby zupełnie inaczej. Pamiętam, że w dzieciństwie tata był dla mnie wszystkim. Zawsze czekałem, aż wróci z pracy, żeby się mu rzucić na szyję i obojętnie jak, ale żeby spędzić z nim trochę czasu. Zazwyczaj kończyło się tak, że ja oglądałem film w telewizorze i co 10 minut budziłem tatę, który zasypiał obok mnie ze zmęczenia. Przez cały tydzień pracował od rana do późnego wieczora, co wywoływało we mnie jeszcze większą tęsknotę, i tym bardziej ceniłem sobie czas spędzony właśnie z nim. Brałem z niego przykład tak często, jak tylko mogłem. Przykładowo jeżeli on jadł obiad z garnka, to ja też chciałem tak samo; jak on pracował na komputerze, to stałem za nim i podpatrywałem jego ruchy. Dosłownie wszystko chciałem robić tak jak tata. No może z wyjątkiem nauki i porządku w pokoju... Oczywiście, tata stosował również pewien system kar i nagród, którego dziś już dokładnie nie pamiętam. Wiem tylko, że ja byłem traktowany bardzo ulgowo, bardziej niż moja siostra. Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że moje dzieciństwo było bardzo spokojne… do czasu, aż wszystko się posypało. Mniej więcej gdy miałem 9 lat, dowiedziałem się, że taty koleżanka, z którą często jeździmy na wakacje, to nie tylko koleżanka, ale, jak stwierdził - osoba, w której jest zakochany. Moja siostra wiedziała o tym już wcześniej i pewnego razu nie wytrzymała, i strasznie się na tatę wkurzyła. Ja byłem albo za młody, albo zbyt zapatrzony w ojca, żeby mu powiedzieć: "Wybij to sobie z głowy. Żona to nie gadżet, który można zostawić albo wymienić". Tak się stało, że po jego krótkim wyjaśnieniu sytuacji powiedziałem, że go rozumiem. W rzeczywistości nie miałem pojęcia, co się naprawdę dzieje z naszą rodziną. Stałem się rzecznikiem zła przeciwko skrzywdzonej mamie i siostrze. Zaczęło się prawdziwe piekło... Codziennością stały się u nas hałaśliwe kłótnie rodziców, o których z siostrą chcieliśmy jak najszybciej zapomnieć. Mama wiedziała, że tata ma kochankę, i nie mogła się z tym pogodzić. Spokojna rzeczywistość i nasze dzieciństwo zaczęły się walić... Chowaliśmy się z siostrą w pokoju i czekaliśmy, aż rodzice przestaną się kłócić. Kończyło się zazwyczaj tak, że tata wpadał do naszego pokoju i mówił do mamy: "Chodź, zobacz, jak przez ciebie dzieci się boją!". Jak gdyby to mama dążyła do zniszczenia naszej rodziny! W końcu mama nie wytrzymała i kazała mu się wynosić. Spakowała ojcu walizki i kazała mu się wyprowadzić do jego rodziców. Nie miałem zamiaru na to pozwolić. Mama chciała, żeby tata, który był dla mnie autorytetem i wzorem, się wyprowadził. Nadal nie rozumiałem krzywdy, jaką on wyrządził mamie, a siostra z mamą nie rozumiały, jaki to dla mnie był ból, kiedy czułem, że tracę najbliższą mi osobę. Ludzie często pytają: gdzie jest Bóg, kiedy go najbardziej potrzeba? Odpowiedź jest prosta: wszędzie, a w takich sytuacjach szczególnie blisko Ciebie. Niestety, jeżeli nie chcesz Go znać i nie respektujesz Jego przykazań, to Bóg musi uszanować Twoją wolną wolę. Jedyne, co może zrobić, to cierpliwie czekać, aż wezwiesz Go na pomoc. Jeszcze przed tymi wydarzeniami nasza rodzina wydawała się wierząca. Chodziliśmy wszyscy w niedzielę do kościoła i uczestniczyliśmy we Mszy św. Tata był pierwszym, który przestał chodzić w niedzielę do kościoła. Tłumaczył to nadmiarem pracy, ale bardzo możliwe, że chciał ukryć fakt, że spędza czas ze swoją kochanką. Następna była moja siostra. Ja z kolei wcześniej już przyczyniłem się do podłamania wiary mojej mamy, wychodząc zapłakany z konfesjonału zaraz przed moją pierwszą Komunią św. Moje słowa zdenerwowały księdza proboszcza, który w czasie spowiedzi zaczął na mnie krzyczeć tak, że cała klasa słyszała. Po odejściu od konfesjonału powiedziałem mamie, że "już nigdy tutaj nie wrócę". Później, gdy rodzice się rozstali, również my z mamą przestaliśmy chodzić do kościoła. Na tak przygotowanym gruncie tragedii, kłamstwie, zdradzie, braku Boga w rodzinnej relacji zacząłem budować inne życie, oparte na niewłaściwych autorytetach. Zaowocowało to brakiem szacunku do mamy, siostry, lenistwem, nadmiernym egoizmem w relacjach z innymi ludźmi, przeklinaniem co trzecie słowo, popadaniem w nałóg oglądania pornografii i samogwałtu, a w końcu współżyciem przedmałżeńskim. Tutaj można by zadać pytanie: co może powiedzieć rodzic dopuszczający się zdrady swojemu dziecku o niewspółżyciu przed ślubem? No właśnie nic - albo to, co ja czasem słyszałem: "tylko pamiętaj, żeby się zabezpieczyć"... Każdy mój związek z kobietą kończył się porażką. Każdy oprócz tego, w którym obecnie się znajduję. Kiedy odkryłem, że wszystkie moje nieszczęścia wynikają z braku zaufania Jezusowi i z nieprzestrzegania przykazań Bożych, moje życie się zmieniło. Dziś jestem szczęśliwym mężem kochającej żony i postanowiłem, że nie będę budować relacji małżeńskiej, ani żadnej innej relacji, bez Pana Boga w moim życiu. Po prostu się nie da zbudować nic dobrego bez Jezusa. Małżeństwo to relacja męża z żoną i ich obojga z Panem Bogiem. Po to małżonkowie sobie ślubują "miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że się nie opuszczą aż do śmierci", bo jest to wspólna decyzja o podjęciu ciężkiej pracy prowadzącej do szczęścia. Działanie złego ducha polega na tym, że podsuwa on "łatwe" rozwiązania w najtrudniejszych momentach życia, a potem się okazuje, że dzieje się jeszcze gorzej. Opuszczenie mojej mamy przez tatę było właśnie taką ucieczką od problemów i niewygody oraz pogrążeniem się w egoizmie. W rzeczywistości i tata, i jego kochanka wybrali trwanie w grzechu ciężkim, skazując się na potępienie, ale oni kompletnie nie zauważają tego, że pustki, która powstaje z powodu braku Bożej miłości, nie da się zastąpić pieniędzmi lub wyjazdami, poszukiwaniem nowych wrażeń i atrakcji. Myślę, że gdyby dziewczyna, z którą tata odszedł, wiedziała, ile zła nam wszystkim wyrządziła, poszukałaby sobie innego mężczyzny i założyła normalną, kochającą się rodzinę. Bo przede wszystkim zburzyła swoje własne relacje z Bogiem i weszła w grzeszny związek, odciągając od Boga również mojego tatę. Następnie zabrała mamie męża, z którym ona jest związana sakramentalnie i z którym razem wychowywała dzieci, i budowała swoje życie. Mama została zdradzona, poniżona, jej uczucia zostały zdeptane, jej zaufanie zburzone... Musiała budować dalsze życie bez męża, z poczuciem krzywdy i goryczy. My z siostrą zostaliśmy pozbawieni ojca - człowiek, który był dla mnie największym autorytetem, zdradził nas wszystkich, dając mi najgorszy z możliwych przykładów do naśladowania... Bardzo kocham swoich rodziców i pragnę, żeby byli znowu razem. Cudzołóstwo jest grzechem, który burzy wzajemne relacje całej rodziny i przynosi mnóstwo cierpienia. Czy można zbudować szczęście, niszcząc życie kilkorga ludzi? Niestety, o tym kochanka mojego taty nie pomyślała… Nawet dzisiaj, po wielu latach, kiedy sam jestem odpowiedzialnym mężem, odczuwam bolesne skutki rozbicia naszej pierwotnej rodziny. Wiem, że czeka mnie jeszcze ciężka praca, aby się pozbyć wszystkich złych nawyków i skłonności; gdyby mój tata zerwał z kochanką i powrócił do mamy, byłoby mi znacznie łatwiej. Przecież to, co małżonkowie wnoszą do swojego małżeństwa, jest w dużej mierze tym, co każde z nich wynosi ze swojej własnej rodziny. Gdyby nie ludzie, którzy się za mnie modlili, i gdyby nie wielka miłość Boga w moim życiu, moje małżeństwo alboby nie istniało, albo rozpadłoby się równie szybko, jak wszystkie moje poprzednie relacje. Zniszczyć rodzinę można bez trudu w ciągu kilku dni, a nawet kilku godzin. Aby coś zbudować, potrzeba wielu lat i cierpliwości, i wysiłków. Trwające w rodzinie cudzołóstwo znacznie utrudnia budowanie normalnych relacji - i właśnie dlatego nie powinnaś być kochanką mojego taty. Źródło: Dlaczego nie powinnaś być kochanką mojego taty Strach przed powrotem do zawodowych obowiązków po dłuższej przerwie i nauka organizowania swojego nowego życia – to tylko niektóre przeciwności, z którymi muszą się zmierzyć kobiety, które po urodzeniu dziecka zamierzają wrócić do pracy w branży marketingowej. Dla młodych mam niezwykle ważne jest wsparcie koleżanek z branży – tych które doradzą, popchną do przodu i wesprą dobrym słowem. O swoich doświadczeniach opowiadają nam: Małgorzata Jeziórska z Wavemaker, Żanetta Madaj z Garden of Words, Agata Siporska z Jet Line, Joanna Bosakirska z Media Direction OMD, Danuta Godłoza z Plej, Sylwia Kaczorowska z agencji Ancymony, Julia Kałużyńska z Bluerank, Irena Zobniów z Insightland, Anna Żylińska z e-point SA. Małgorzata Jeziórskabusiness communications director w Wavemaker „- Śpij, kiedy dziecko śpi!- Tak, a gotować i sprzątać będę wtedy, kiedy ono też będzie gotować i sprzątać…”Tak zwykłam odpowiadać na wszelkie „złote rady”, które podrzucano mi jako świeżo upieczonej młodej mamie. Dlatego teraz rad ‘sensu stricto’ dawać się nie odważę, ale pozwolę sobie – z okazji Dnia Matki – złożyć życzenia. Mamom życzę, aby po powrocie do pracy były pewne swojej wartości jako pracownika. Żeby uwierzyły, że nawet roczna przerwa w pracy to nie wyrwa w życiorysie, że wiedza nie wyparowała im bezpowrotnie z głowy, a one nie cofnęły się w rozwoju do poziomu swojego „bąbelka” ;). Wiedzę merytoryczną da się relatywnie szybko uzupełnić, w przeciwieństwie do wielu miękkich kompetencji, które zdobywamy jako matki, a których nie da się w takim stopniu wyćwiczyć nawet na najlepszych szkoleniach teoretycznych. Macierzyństwo wyposaża nas w zestaw bardzo przydatnych umiejętności w naszej branży, chociażby takich jak: planowanie i organizacja, zarządzanie czasem, multitasking, umiejętności negocjacyjne i mediacyjne, komunikacja i wywieranie wpływu, niespotykane wręcz pokłady cierpliwości. Nie twierdzę, że każda z nas z automatu posiadła wszystkie te cechy na raz, ale idę o zakład, że chociaż jedna z tych cech jest Waszą nowo odkrytą „super-mocą” – sięgajcie więc po nią także w pracy! Tatom życzę, aby częściej korzystali z możliwości wzięcia urlopu „tacierzyńskiego”. Oprócz jedynej w swoim rodzaju szansy na spędzenie tego wyjątkowego czasu z dzieckiem, możecie wesprzeć swoje partnerki i pośrednio zadbać o ich karierę zawodową. A w długofalowej perspektywie – przyczynić się do przełamywania stereotypów i wyrównywania szans na rynku pracy dla wszystkich kobiet, w konsekwencji za parę lat – także dla Waszych córek… Pracodawcom życzę, aby porzucili stereotypowe skojarzenie, że „młoda mama = wieczne L4”, tylko dostrzegli wyjątkowy potencjał matek. I nie chodzi tu tylko o wspomniany przeze mnie wcześniej wyjątkowy zestaw miękkich kompetencji. Trudno bowiem znaleźć pracownika równie skutecznie opierającego się pokusom „ploteczek przy kawie”, a skupionego na pracy i realizacji zadań w sposób jak najszybszy, czy równie zmotywowanego do poszukiwania jak najefektywniejszego sposobu wykonania zadania. W aktualnej sytuacji, wszystkim – niezależnie czy są rodzicami, czy nie – życzę po prostu zdrowia i szybkiego powrotu do normalności. Niech nowa rzeczywistość i doświadczenia pracy zdalnej przekują się dla wszystkich w nowe pozytywne możliwości zawodowe i prywatne. Żanetta MadajCSR & corporate account director, Garden of Words Nasza branża jest trudna dla mam – wymagająca i nieprzewidywalna. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyjdzie kryzys (pewne jest tylko to, że będzie to w piątek o :)). Wszystkim mamom/przyszłym mamom z branży bym poleciła przede wszystkim słuchać siebie. To od nas powinno zależeć, kiedy i jak wrócimy po macierzyńskim do pracy. Ja, mama dwójki małych dzieci (czterolatka i półtorarocznej córki), wróciłam praktycznie od razu. Ani przez chwilę nie żałowałam szybkiego powrotu, ale tylko dlatego, że to była moja decyzja. Firma dała mi pełną swobodę – pracy w elastycznych godzina, w niepełnym wymiarze i oczywiście zdalnie. Wszyscy wiedzieli, że wrócę dość szybko, ale nikt (nawet ja) nie spodziewał się, że zasiądę do służbowego maila po 30 dniach. Akurat ja tego potrzebowałam, możliwość oderwania się na chwilę myślami od pieluch była mi potrzebna. Wiele osób patrzyło na mnie negatywnie z tego powodu. Myślę, że za rzadko mówi się głośno o tym, że można spełniać się jako rodzic, a jednocześnie nie rezygnować z pracy, nie zatrzymywać się, a jedynie zwolnić nieco zawodowe obroty. Praca nie musi stać w opozycji do dobrego macierzyństwa. Ludzie wokoło mają radę na wszystko – powinnaś szybko wrócić do pracy/powinnaś zostać dłużej z dzieckiem, kąp często/kąp rzadko itp. Jednak tylko świadomie podejmując decyzję można być najlepsza wersją samej siebie jako matki. Nie sfrustrowanej, robiącej coś wbrew własnej woli, tylko po to, by zadowolić ambicje innych. Warto dobrze zastanowić się przed pójściem na macierzyńskie i ustalić zasady powrotu do pracy, jednak zostawić sobie furtkę (tak na wszelki wypadek). Może być tak, że dziecko zmieni całkowicie świat i młoda mama deklarująca szybki powrót do pracy będzie chciała zostać w domu dużo dłużej niż zakładała, lub (jak ja) będzie potrzebowała wrócić wcześniej… Niezależnie od tego, jak długo mama będzie przebywać na macierzyńskim, powrót będzie bardzo stresujący. Dobrym sposobem na odnalezienie się na początku jest praca na część etatu, elastyczne godziny złagodzą szok u mamy i dziecka i pozwolą łatwiej odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Agata Siporskadział inwestycji w Jet Line, w którym odpowiada za ogólnopolską sieć cyfrowych nośników MORE Kiedy wszystkie trzy: moja córka, moja praca i ja jesteśmy spokojne i zadowolone? Jestem bardzo towarzyska, uwielbiam przebywać wśród ludzi, praca zawsze sprawiała mi przyjemność. Decyzja o dziecku = przerwie w pracy zawodowej – była świadoma i zaplanowana. Jestem mamą Oliwki od 3,5 roku. Wróciłam do pracy, gdy Oliwka miała niewiele ponad rok, a ja – miałam ogromne wsparcie teściów. Najbardziej bałam się tego, czy czegoś nie przegapię, bo ten mały człowiek zmieniał się każdego dnia. Bardzo nie chciałam nic stracić. Czy pierwsze słowo usłyszy Babcia, czy ja? Czy Oliwia zrobi pierwszy krok przy mnie, czy dostanę filmik nagrany przez Dziadków? Czy nie będzie bardziej przywiązywała się do Dziadków niż do nas? Dziś wiem, że więź łącząca dziecko z rodzicami jest tak silna, że nawet wszystkie „pierwsze” momenty Oliwka zatrzymała dla mnie. Nie dowiadywałam się o nich z filmików czy rozmów telefonicznych, a doświadczałam ich osobiście. Uspokoiłam się: decyzja o powrocie do pracy była dobra. Jestem szczęśliwą mamą zdrowego szkraba i spełniam się zawodowo. Pełnia szczęścia! No i z tak naładowanymi bateriami, niedługo po powrocie do pracy postanowiłam… ją zmienić. Przyznaję, wszędzie słyszałam, że to szaleństwo! No bo małe dziecko, a tu nowe wyzwania, obowiązki. A to była kolejna dobra decyzja. Zmiana pracy, a właściwie powrót do znanego mi już otoczenia był strzałem w 10! Dostałam wielkie wsparcie na starcie w nowej – starej pracy. Ogromną wyrozumiałość i motywację, aby dać z siebie wszystko, kiedy jestem w pracy, a etat mamy zostaje w domu. Było mi łatwiej, bo niezwykle pomagali i pomagają nam moi Teściowie. Mój komfort pracy, spokój, że Oliwce nie dzieje się krzywda. To w wielkiej mierze ich zasługa, bardzo to doceniam. I tak pięknie płynął sobie czas aż do marca 2020 r., czyli pierwszego lockdownu. Mimo gotowości dziadków do dalszej pomocy, Oliwka została ze mną w domu. Lęk był ogromny, nie chcieliśmy narażać teściów, bo mój mąż codziennie chodził do pracy. I szczerze? Dopiero ta rzeczywistość zweryfikowała utopijne w teorii wizje. Okazało się, że godzenie pracy z opieką nad małym dzieckiem jest jakimś szaleństwem. Oliwka jest dzieckiem bardzo energicznym i nie była jeszcze na etapie zajmowania się zabawą – sama… Ona potrzebowała mnie, ja potrzebowałam skupić się na pracy, męża potrzebowała jego praca. Było, nazwijmy to, interesująco. A właściwie nie, nazwijmy to tak, jak było. Było bardzo ciężko. Minimalne zaangażowanie w ciągu dnia przeradzało się w nadrabianie na drugiej zmianie. Pracowałam, kiedy Oliwka spała lub wieczorem, kiedy zajmował się nią mąż. Więc z ogromną radością wróciłam do pracy w pierwszym możliwym terminie i do dziś staram się unikać pracy zdalnej. Kocham moje dziecko nad życie, ale pracować chcę poza domem, a w domu zajmować się domem. Wtedy wszystkie trzy: moja córka, moja praca i ja jesteśmy spokojne i zadowolone. Joanna Bosakirskachief business director, Media Direction OMD Możesz wszystko – tylko nie wszystko na raz Jak pogodzić „onlajny”, obiady, librusy, prace domowe z „nudzimisie”, „mogęchwilepograć”, „terazmamprzerwęchcecośzjeść”, „jużwszystkoodrobiłam/łem” z prezentacją strategii dla klienta? Dobre pytanie. Zadałam sobie je pewnie z 1 764 763 razy, milion spraw w tej samej chwili, myślisz, że znalazłam odpowiedź? Nope. Kiedyś myślałam – spokojnie Joanna, nie denerwuj się, udawaj, że nie słyszysz – ale to nie pomaga, ani na krótszą, ani na dłużą metę. ;) A już w ogóle od marca 2020 wszystko się zmieniło, nagle z moimi „zgredkami” utknęliśmy (tak, wiedzą, że tak na nich mówię) i spotkaliśmy się o 7 rano… w korytarzu. Hello, żadne nie wychodzi, nikt nie biega, szukając zeszytu od biologii, nie ma afery z powodu braku kluczyków do samochodu. Masakra, co teraz? Muszę to jakoś ogarnąć, pomyślałam. Potrzebuję kawy, potrzebuję ciszy, potrzebuje spokoju, ratunkuuuuuuu!!! Po pierwsze: Ja MATKA tu rządze from 9 to 5Moje obowiązki, jako matki, porównałam do tego, co robię na co dzień, do rodzina – mój w pracy nie ma zmiłuj – ma być pełna MAMA, Wy DZIECI, My LUDZIE. A że ludzie mają swoje potrzeby, zasługują także na przyjemności. Szczególnie matka zamknięta w domu z dziećmi. Jak znaleźć czas na pracę i na chwilę przyjemności? Czy w ogóle można to połączyć? Sure! Trochę trwało, zanim się siebie nauczyliśmy, zanim znaleźliśmy przestrzeń dla każdego, zanim nie ustaliliśmy pewnych reguł gry, zanim nie nauczyliśmy się, że każde z nas zasługuje na przyjemności, mama też. ;) Po drugie: Małe przyjemności to podstawaPrzyjemność przez lata była postrzegana jako coś niewłaściwego, może nawet niestosownego. Matka i przyjemność? Jaka przyjemność? Co to za fanaberia, a posiadanie dzieci, słodziutkich dzidziutków to nie jest największa przyjemność dla matki? Był kiedyś taki moment, że pomyślałam sobie, że skoro już jestem matką, to chyba w ogóle wolno mi mniej… Tak, jakbym przeszła do jakieś innej kategorii: matka = dzieci = troska = dom = odpowiedzialność poziom sto! Tak, jakby suma tych pojęć wykluczała przyjemność i skupienie uwagi, chociaż przez chwilę, na sobie. Może zabrzmi to brutalnie (wszyscy faceci teraz pewnie łapią za zszywacz, żeby rzucić w ekran ze złości), żeby być fajną mamą, żoną, kochanką, kobietą przede wszystkim trzeba myśleć o sobie w każdym aspekcie. W życiu każdej z Nas nic nie jest dane raz na zawsze, o wszystko na czym Ci zależy na pewno musiałaś walczyć. O poczucie szczęścia i spełnienia też musisz zawalczyć. Możecie pomyśleć teraz, sooo obvious, wiadomo, każdy to wie, co to za rada, ale jednak jakoś tak głupio dać sobie na to przyzwolenie. Łatwiej jest się zmęczyć, zachetać, zatyrać, smucić, nawet wzbudzić współczucie. Po trzecie: Matko Polko, bezwstydnico!Nie, nie, nie! Nie daj się, nie zgadzaj się na to, rozmawiaj sama ze sobą. Bądź egoistką, bezwstydną hedonistką. Jestem wielką fanką Sex and the City, a Samanta jest moją faworytką, dlatego w ślad za nią powtarzam i zachęcam do powtarzania Waszym bliskim za każdym razem, kiedy przyjdzie dzidziutek z prośbą, z czułością i uśmiechem #5 odpowiedzcie: I'm gonna say the one thing you aren't supposed to say. I love you... but I love me more. Zadowolona i szczęśliwa matka to spokojna, mądra i silna kobieta. Przypomnij sobie jaką jesteś fajną dziewczyną i codziennie znajdź czas, żeby tę „fajowość” podkręcać i pielęgnować. Córki, Matki, Teściowe – Wszystkiego najlepszego dzisiaj dla nas! Danuta Godłozahead of HR, Plej Powrót do pracy po urlopie macierzyńskim to chyba dla każdej mamy duży stres i niepewność. W naszej, tak bardzo dynamicznej branży, nierzadko wymagającej pracy projektowej w niestandardowych godzinach, zdaje się to jeszcze trudniejsze. Czy odnajdę się w nowym środowisku? Tak wiele zmieniło się od chwili, kiedy ostatni raz siedziałam przy swoim biurku, wielu nowych pracowników, czasem nowe biuro, nowy tryb pracy, nowy szef… Czy dam sobie radę? Przez wiele miesięcy byłam poza rynkiem, nie uczestniczyłam w bieżących projektach, moją głowę zajmowały inne obowiązki. Jak uda mi się pogodzić intensywną pracę z opieką nad nadal małym i wymagającym dzieckiem? Dochodzą trudne wybory: opiekunka, żłobek, babcia? Całkiem nowy plan dnia, konieczność zorganizowania sobie „życia” niejako na nowo… Która z nas nie zarwała kilku nocy, czy nawet tygodni przed powrotem do pracy, zmagając się z tymi pytaniami? Nie ma na nie oczywistej odpowiedzi. Sytuacja każdej z nas jest indywidualna. Są jednak 3 rzeczy, które z mojej perspektywy były kluczowe i decydujące o powodzeniu tego, nazwijmy to wprost, projektu powrotu do pracy w nowej roli: Matki Pracującej. Po pierwsze: wsparcie To oczywiste, że wsparcie partnera, rodziny ma tu ogromne znaczenie. Ale równie ważny jest zgrany zespół. Taki, z którym nie zerwało się kontaktu w czasie nieobecności w pracy, podtrzymując relacje i cały czas będąc mniej więcej na bieżąco z tym, co dzieje się w firmie. Ludzie, którzy nas przywitają po powrocie, wykażą się empatią i zrozumieniem dla naszych emocji i tego, że rzeczywiście trzeba będzie nas od nowa wdrożyć w pracę, okazać cierpliwość, osadzić w zespole, itp. Tu kluczową rolę odgrywa bezpośredni przełożony, team, do którego się wraca, ale i HR-y, które wraz z przełożonym planują powrót młodej mamy do pracy, a samej mamie dostarczają informacji, pomagają przejść przez formalności i są otwarte na jej decyzje. Po drugie: plan Czyli przemyślenie podziału obowiązków i logistyki związanej z opieką nad dzieckiem/dziećmi od momentu powrotu do pracy. Osobiście nie wyobrażam sobie powrotu do obowiązków służbowych przy zachowaniu dotychczasowych obowiązków przy dziecku, ponieważ moja praca wymaga ode mnie pełnego zaangażowania. Partner, który dzieli te obowiązki z Tobą, to skarb, ale nie zawsze taki podział jest możliwy, a czasem po prostu jest niewystarczający. Pomoc dziadków lub niani to dodatkowe rozwiązania, które warto przemyśleć, jeśli nie na co dzień, to przynajmniej w sytuacjach awaryjnych typu: nagły call z klientem po 17, spotkania rekrutacyjne w niestandardowych godzinach albo z drugiej strony: choroba dziecka, zamknięcie żłobka itp. Warto porozmawiać z szefem, co o tym myśli, na jaką pomoc i poziom zrozumienia możemy liczyć w takich sytuacjach. W Plej jesteśmy w tym obszarze szczególnie elastyczni i wyrozumiali, bo u nas ten czynnik ludzki i to, żeby widzieć w sobie i innych człowieka, a nie jedynie pracownika / podwładnego / szefa jest priorytetem od zawsze, a że pracuję tu już 13 lat i 2 razy wracałam z macierzyńskiego, mogę potwierdzić, że nie są to puste słowa. Oczywiście, nie redukuje to stresu w 100%, ale na pewno bardzo pomaga. Po trzecie: wyrozumiałość Wyrozumiałość przede wszystkim dla siebie. Dla nowych emocji, jakie będą się rodzić na styku ja-dom-praca, dylematy związane z koniecznością połączenia nowej roli z pozostałymi, znalezienia dla niej miejsca… Szybko pojawiają się pierwsze wątpliwości: czy jestem dobrą matką, jeśli moje dziecko spędza w przedszkolu więcej czasu niż ja w swojej pracy? Kiedy znaleźć czas dla siebie, na hobby, sport, dalszą edukację? Na ile wyrozumiali będą moi koledzy, kiedy nie będę już tak dyspozycyjna jak kiedyś? Warto na nowo przemyśleć, co jest dla nas ważne i wyznaczyć granice. Nie zawsze te granice spotkają się z akceptacją i zrozumieniem najbliższych, współpracowników i szefa. Pamiętajmy jednak, że w tej całej masie obowiązków kluczowe znaczenie mają nasze potrzeby – niezależnie czy zdecydujemy poświęcić się macierzyństwu i wybierzemy pozostanie w domu ewentualnie pracę, która nie będzie wymagała od nas zaangażowania po godzinach, czy zdecydujemy się poświęcić się karierze, działalności społecznej, naukowej, gdzie wychowanie dziecka zejdzie na drugi plan. Czy zawsze mamy tylko te dwa wybory? Nie. Ale zawsze te dwie role będą balansowały, będą się czasem wykluczały, czasem uzupełniały. To pewnie truizm, ale dopóki nie określimy, co jest dla nas najważniejsze i gdzie są granice, trudniej nam będzie poczuć się zarówno dobrymi matkami, jak i dobrymi pracownikami. I znów polecam tu rozmowę z szefem. Może za nim/za nią stoją lub stały podobne dylematy? Może ma już gotowe rozwiązania albo jest w stanie wspólnie z Wami je wypracować? A może samo to, że Was wysłucha będzie dla Was kojące, a dla niej/dla niego będzie źródłem większej wiedzy o tym, w jaki sposób lepiej zrozumieć Wasze motywacje. Jako doradca, manager i szef HR z doświadczenia wiem, że warto takie rozmowy przeprowadzać. I choć nie zawsze udaje się znaleźć wspólnie rozwiązanie, to taka szczerość wnosi w relację, także zawodową, dojrzałość i zaufanie. PS: Wypowiedź dla Was pisałam na home office w dniu, kiedy dwójka moich dzieci obudziła się rano z katarem i musiała zostać w domu. Jedną ręką piszę, drugą ocieram łzy z powodu nabitego siniaka, chwilę później nalewam zupę pomidorową, przygotowując status budżetowy dla zarządu, na koniec prowadzę spotkanie rekrutacyjne, podczas którego mój młodszy syn decyduje się pochwalić swoim rysunkiem i siada mi na kolanach. Pandemia wniosła w życie matek i ojców, nowe wyzwania… Ale to już temat na inny artykuł. :) Z okazji Dnia Matki życzę nam wszystkim jak najlepszego godzenia wielu ról, które realizujemy w życiu, oraz zrozumienia i wyrozumiałości dla siebie nawzajem – w środowisku zawodowym i prywatnym. Sylwia Kaczorowskasenior copywriter w agencji Ancymony Praca zdalna z 3-letnią Polką? Luz, przecież mamy nianię – myślałam. Nie przewidziałam, że znajdziemy się na kwarantannie. Pozbawieni pomocy, przez kilka dni musieliśmy radzić sobie z mężem sami. Reglamentowane bajki z Netfliksa nagle wjechały na całego, a my dorobiliśmy dodatkowe certyfikaty do specjalizacji z logistyki (ma ją większość rodziców). Na przykład certyfikat potwierdzający skillset multiogarniacza z funkcją bilokacji (smażę Polce naleśniki w kuchni, ale jedną nogą – i uchem – jestem na spotkaniu w salonie). Albo certyfikat błyskawicznego wyciszania mikrofonu na Teamsach, gdy dziecko radośnie (i głośno) komunikowało potrzeby fizjologiczne akurat w trakcie wideokonferencji („Mama, kupa. KUPAAAA!”). Do tego dyplom przez duże OM, a nawet OMMMMM, za wybitne osiągnięcia w dziedzinie trzymania f****w za zębami. W czym zdecydowanie pomagało wieczorne prosecco (czy 23:00 to nadal wieczór?). Bo od rana cała zabawa zaczynała się od nowa… PS Polka, kocham Cię! Julia Kałużyńskahead of social media, Bluerank Zbliża się Dzień Matki, więc podzielę się z Wami moją prywatą z serii „ciąża to nie choroba”, która może kogoś zainspiruje lub zmotywuje. Kilka lat temu zaczęłam rozglądać się za nową pracą związaną z komunikacją w social mediach. Przyjaciółka zainspirowała mnie, żebym spróbowała wyjść z propozycją rozwoju takiej usługi w Bluerank, już wtedy jednej z największych agencji zajmujących się marketingiem internetowym (która nie miała jej w ofercie). Podjęłam wyzwanie i po przejściu całego procesu rekrutacyjnego otrzymałam propozycję współpracy. A ponieważ również szczęście lubi chodzić parami, w tym samym czasie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Postanowiłam więc przed podpisaniem umowy przyjść do Bluerank i przedstawić swoją sytuację. Bardzo obawiałam się, że propozycja pracy zostanie wycofana. Nic bardziej mylnego. Podczas spotkania z prezesem nawet nie padło słowo „problem”, a po mojej odpowiedzi na pytanie „jak wyobrażam sobie funkcjonowanie działu w trakcie mojej nieobecności" usłyszałam „zaczynajmy jak najszybciej”! To było dla mnie totalnie pozytywne zaskoczenie :) Efekty? Udało mi się pracować do 37. tygodnia ciąży (to był mój wybór, miałam to szczęście, że całą ciążę przechodziłam w bardzo dobrej kondycji zdrowotnej). Dzięki pracy nie zamartwiałam się bolesnymi kwestiami związanymi z porodem etc. Żyłam rozwojem usługi, rekrutacją, procesami ofertowymi, a jednocześnie organizowałam rzeczy na przyjście na świat Ignasia. Mam wspaniałego 4-letniego synka, który posiada już półroczne doświadczenie pracy w dużej i znanej agencji. Dział social media communication prężnie się rozwija, mamy szerokie portfolio klientów z różnych branż i wiele ciekawych projektów na koncie. Do pracy wróciłam po 8 miesiącach na pół etatu i stopniowo przechodziłam na pełen etat. Takie elastyczne podejście ze strony Bluerank bardzo pomogło mi pogodzić 2 role – mamy i szefowej działu. Jak widać, ciąża niczego nie przekreśla, a wręcz przeciwnie – dodaje podwójnych, (ba!) poczwórnych skrzydeł. :) Dlatego wszystkim młodym mamom życzę pracodawców z takim proludzkim podejściem, z jakim spotkałam się w Bluerank! Irena Zobniówwspółzałożycielka Insightland Połączenie macierzyństwa i pracy zawodowej to ekstremalnie trudne zadanie, szczególnie, gdy prowadzi się własny biznes. Wymaga wyrzeczeń, bezwzględnej samodyscypliny i jasno zdefiniowanych priorytetów. Uczy pokory i cierpliwości. Największym ograniczeniem jest permanentny brak czasu oraz nieprzewidywalność, nie ma dnia, który nie zaskoczyłby mnie czymś nowym. To z kolei wymusza na mnie dużą elastyczność i konieczność szybkiego reagowania na zmiany. Kluczowe jest także wsparcie zespołu i współpracowników. Insightland do agencja zarządzana przez kobiety – doskonale rozumiemy wyzwania, z jakim mierzą się młode mamy, a właściwie po prostu młodzi rodzice. Projektowe podejście, elastyczne godziny pracy czy możliwość pracy zdalnej to ułatwienia, które naprawdę pomagają godzić obowiązki zawodowe z macierzyństwem. W moim przypadku niezwykle istotna jest doskonała organizacja pracy i umiejętne wykorzystywanie drzemek dziecka na wykonanie najtrudniejszych czy najpilniejszych zadań. Naprawdę przydatne są narzędzia usprawniające codzienną pracę takie jak kalendarze, listy zadań czy opcja głosowego eksplorowania Internetu – osobiście korzystam z nich bardzo często pracując z domu w towarzystwie mojego dziecka. Niezastąpionym przyjacielem pracującej mamy są także słuchawki bezprzewodowe. Nie da się być w dwóch miejscach naraz, dlatego z perspektywy czasu myślę, że najważniejsze to jednak umieć rozdzielić pracę i macierzyństwo. Gdy pracuję, skupiam się wyłącznie na zadaniach, gdy spędzam czas z dzieckiem, nie myślę o pracy, jestem z nim na 100%, chwytając każdą chwile, każdy uśmiech. Anna Żylińskamarketing manager, e-point SA Powrót z urlopu macierzyńskiego wspominam z radością – myślę, że wiele kobiet z czasem oczekuje wyjścia z rutyny opieki nad niemowlęciem, zajęcia głowy „dorosłymi sprawami” i samych rozmów z dorosłymi. Z drugiej strony, wiąże się on z pewnego rodzaju poczuciem straty – nie będę widziała każdego nowego wyczynu mojego słodziaka, nie mam pewności, czy będę świadkiem pierwszego kroku. Do tego dochodzi stres, czy na pewno pamiętam, jak wykonywać obowiązki zawodowe, czy pogodzę to wszystko logistycznie. I na koniec pytanie czy starczy mi czasu na dziecko, pracę, inne obowiązki, i chociaż chwilę odpoczynku. To, co radziłabym kobietom wracającym do pracy to: Wpisanie siebie na listę osób, o które chcesz dbać w życiu. Mama, która dba o swoje potrzeby ma w sobie zasoby, z których może dawać: dziecku, rodzinie, w pracy. Zapewnienie spokoju, że dziecko, kiedy pracujemy, jest w stu procentach dobrze zaopiekowane. Odpuszczenie tematów, które w istocie są nieważne albo może zająć się nimi ktoś inny. Dla mnie ogromnym ułatwieniem są elastyczne godziny pracy, empatia pracodawcy i bliska relacja z przełożonym. W pracy staram się wykorzystywać maksimum swoich możliwości, ale nie da się uniknąć momentów (jak choroba dziecka), kiedy muszę zwolnić obroty. Bardzo doceniam to, że mój pracodawca przyjmuje to ze zrozumieniem, a kiedy sytuacja w domu wraca do normy, motywuje mnie to do dalszego działania.

jak być kochanką i nie zwariować